Otworzyłem świat
pełen wszelkich świateł.
Przeplata się w nim wiele
jakby z sennych marzeń.
Otworzyłem świat,
mając go w dłoni.
Widzę w nim ludzi,
nie widzą mnie oni.
Piękni- zniewalają
i sami są zniewoleni.
Brzydcy- zaistnieć pragną,
by złotem się mienić.
Słów też potok się leje
i zrozumieć ich nie ma komu.
W śród nich bluzgi, kłamstwa, zwątpienie,
a słychać je w każdym z domów.
Trzosy choć pełne,
lecz serca są puste.
Wzrok nad sklepienie?
Przecież na próżne.
Wolność rwie się na sztandary,
a z nią cała jej rodzina:
prawo, równość, akceptacja.
Kto tu wskaże gdzie granica?
Zamykam świat w swej ręce
i spoglądam wokół siebie.
Czy to dalej świat w jakim żyje?
Kim są oni? - nie wiem.