Dyskusja
słońce masuje karki z zapałem,
a lewak z ust swych frazy wylewa
gwarząc przy piwku wraz z liberałem.
Szum tez zrodzonych w czerwonej krtani
koślawej prawdy obraz maluje,
jednak adwersarz treści nie gani,
a wręcz przeciwnie wciąż przytakuje.
Dyskusja tyczy się losu dziecka
co się rozwija pod sercem matki,
a retoryka z gruntu radziecka
rozkładała sensu blask na łopatki.
Że niby ciężkie czeka go życie,
bo matka pewnie go nie pokocha,
nie będzie taplał się w dobrobycie,
a może nawet czasem zaszlocha.
Czekać go będzie ból dojrzewania
i szkoła trudna do pokochania,
częste anginy, nieczuła niania
i podrapane ciągle kolana.
Że zajmie miejsce dla psa, lub kotka,
matce zaś będzie na „życi” wrzodem,
może wyrośnie z niego idiotka,
co dla rodziny będzie zawodem.
Zblokuje lokal dla emigrantów,
zostawi śmieci i ślad węglowy,
stanie się gwiazdą wśród dyletantów
niczym dziurawy listek figowy.
Na pewno będzie pił ponad miarę
i sięgnie pewnie po dopalacze.
Gnębić go będą niczym ofiarę,
inni podobni jemu smarkacze.
Dostanie pryszczów, zdradzi go żona
i satysfakcji nie znajdzie w pracy.
W czarne kościoła wpadnie ramiona
i będzie zbierał datki na tacy.
Straci zapewne sens i marzenia
więc w sumie zbędne są dalsze słowa,
by skrócić wszystkie losu cierpienia
trzeba czym prędzej go zamordować.