Jak łatwo
ginąć w dni nawale.
Stać się niemą chwilką,
w niemocy finale.
I przepaść jest łatwo,
gdy z wolna gaśniemy.
Krtań przewiązać dratwą,
krępując swe geny.
Uciec też jest prosto
i żadnym kłopotem,
przed życia ripostą.
Lecz w sumie, co potem?
Łatwo stać się cieniem,
gdy kona sens w błocie
i mierzi czyszczenie
skrzydeł na Golgocie.
Ze złota muszelki
już nie da nikt w darze,
wszak przecież tych wielkich
są pełne cmentarze.
Grając wciąż swe dramy
za kwitek od ceny,
chwil dobrych szukamy,
żeby zejść ze sceny.
Choć wszystko nas złości,
jutro wciąż się śmieje
dając grosz radości,
wiarę i nadzieję.
Wiem, odejść jest łatwo,
gdy bajki już nudne,
odpłynąć w dal tratwą,
lecz jakże to trudne.