Lato
co się sumie rozumie,
przyszło lato.
A co ja na to?
Wywiezie mnie nad morze,
każe kąpać w jeziorze,
jeść czereśnie w Iławie,
grać w zielone na trawie?
Może pójdę jak głupi
tanim winem się upić
i fast foody zajadać,
gdyż tak lato zakłada?
Znów na raka się spalę,
a następnie pochwalę,
że byłaby afera,
jednak pomógł stoperan?
Że mnie porwie w kajucie
wakacyjne uczucie?
Albo złamię zasadę
i do Łomży pojadę?
Jednak wolę w skupieniu
zagrać song na grzebieniu,
patrząc z okna pociągu
w Ostródzie, lub w Morągu.
Rzucać okiem gdy panie
swoje ciała jak łanie,
wygrzewają w promieniach
wypatrując jelenia.
Rower, rybka, dwa raki,
rydze, również maślaki.
Mała bibka grillowa
z kimś przemiła rozmowa.
Śliwki rwane wprost z drzewa,
szary słowik co śpiewa
i mą duszę czaruje.
Za to latu dziękuję.