Oswojona
przyszła samotność, jak sny złowieszcze.
Zmoczone płoty, drzewa, ulice,
a ona wali w ciąż w okiennice.
Daj wejść do środka, uparcie prosi.
To ja, znajoma z sąsiedztwa Zosi.
W końcu przelotnie przecież się znamy.
Wpuść, to w pasjansa wspólnie zagramy.
Nie masz co fochów przesadnie stroić,
gdyż się jak piesek daję oswoić.
Pozwól zapuścić w serce korzenie,
będziemy wspólne dzielić zmartwienie.
Nikt ci nie będzie kłamał, nikt zwodził.
Serwisu babci rant nie uszkodzi.
Na twej słów grządce nikt nie przesadzi,
ciastek nie wyżre, podle nie zdradzi.
Bąka nikt w łóżku nocą nie puści,
smalcem obrusa brzeg nie utłuści.
Nie będzie mlaskał, chrumkał i chrapał,
skarpet rozrzucał, po nosie drapał.
Nie będziesz znosić niczyich braci
i prać nieswoich śmierdzących gaci.
Zapisz to zaraz w grubym notesie,
gdyż nikt twej deski już nie podniesie.
Będziemy w zespół wizja to słodka
oglądać filmy, futrować kotka.
I raz w tygodniu tylko myć gary.
A niechaj rosną na nich szuwary.
Będziemy sprzątać gdy przyjdą święta,
gdyż częściej rzecz to jest niepojęta.
Spać raz na łóżku, raz na dywanie,
tylko się zabierz za oswajanie.
I tak została w zdarzeń natłoku
trwa zawsze wierna, wciąż przy jej boku.
Niby jest spokój, choć serce złości
deficyt ciepła, oraz miłości.
Radzę, porzućcie płoche słabości
i się nie dajcie zwieść samotności.
Bądźcie tak dzielni jak rycerz w zbroi
i gońcie, zanim się wam oswoi.
