Baśnie czarne jak noc...
Meyling Nall
Oby Ci nocy czerń atłasem snów
umysł mościła
O dobrych demonach i złych ludziach.
Swą tęczą mroku czytelnika zadziwiasz.
Snujesz opowieść o skarbach i cudach.
Otwieram więc księgę, co mi ją dałaś,
w nadziei, by prawdę odnaleźć o świecie.
I by się z bestiami Pana nie bratać.
By uciec od mroku, co pochłania w niebycie.
I nagle noc się staje dniem.
I wszystko niczym negatyw świata.
A Ty się odnajdujesz w tym.
A Ja już nie wiem, gdzie jest prawda.
Lecz po co prawda w świecie tym,
gdzie można po ostrzu noża stąpać?
I z każdym krokiem gubiąc się w nim,
by w morzu grozy całym się skąpać.
I nagle ten negatyw świata
realnym twardo staje się.
I gdy się tak człek z bestią brata
to bestia nim, a on nią staje się.
Tak oto karty księgi przewracam,
a powieść mnie wciąga bez reszty.
I tylko myślami do świata wracam.
Lecz wiem, przepadłem już do reszty.
Więc czytam Ciebie mocno zasępiony.
Urok twej grozy znowu wabi.
Tak, prawda to! Jestem zauroczony!
Już żadna noc mnie nie omami.