Anny kwadrat myśli
otwiera kwadrat swoich myśli,
i rozsypuje w okrąg nieba swe życzenia
niczym srebrne skry.
A Wieczór łapie je swą siatką jak motyle.
Zachwyca się gibkością ruchów Anny
w tańcu dnia.
Bo Anna niczym niezrażona stawia lekko kroki
niczym na rajskiej plaży w mokrym piasku.
I nawet Argo swoje żagle wnet rozłoży,
by Anna na Gałczyńskiego wyspy
lekkim pląsem mogła trafić.
A Wieczór znów z zachwytu wyjść nie może
na widok nóg co Anna tak beztrosko nimi majta
I Platon nawet tutaj nie pomoże.
I jaskiń złudy już niestraszny mrok.
I własne mity, oni w dwoje, wnet uplotą.
I szczęścia takie pełne one będą,
że świat tak wprawnie szczęściem tym pobodą,
i wysp szczęśliwych wkrótce będzie w bród.
Więc Anna woła Wieczór tak z oddali
i kwadrat myśli zamykając, idzie spać.
By rano znów się łączyć, lecz z porankiem.
I z nim w szczęśliwe karty łacno grać.