Na skraju ust twych
jak kropla dnia ubrana w kształt
myśli mych.
Gdzieś na skraju dnia oczu twoich blask
koloruje mi na różowo,
jutrzenki blask.
O nie jutrzenko! Jeszcze nie następuj!
Niech jeszcze świeci pożądliwy księżyc.
Bo przecież nie ma jeszcze obiecanych tysiąc westchnień,
i płoną jeszcze żądze we mnie.
Lecz skraj twych ust w uśmiech drży,
by w tajemniczość ubrać
mych marzeń tłum.
Gdzieś za horyzont uleciał czar.
I drżeniem ciał daje znak,
że jutro wróci znów.