Potok
Ty, co płyniesz wartko,
kluczysz wśród kamieni,
ocierasz się kroplami wody
o wielkie serca łopianu,
o smukłe pokrzywy
i delikatne, wiotkie jaskry.
Ty, co szemrzesz bez ustanku,
opowiadając wszystkie,
zasłyszane po drodze historie.
Odbijasz się z pluskiem
od zatopionych konarów,
dodajesz urody bladym kamieniom
i jesteś całym światem dla pstrągów.
Pozwalasz promieniom słońca skakać po Twoich falach,
dzielisz z nimi blask
i mienisz się najpiękniejszymi kolorami tęczy.
Dajesz ochłodę,
pachniesz świeżością i łąką.
Twój zapach niosą dalej,
na swoich skrzydłach ważki i ptaki.
Jakże Ty jesteś piekny...
w wianku z zielonych traw, rosnących przy brzegu,
w szumiącym sitowiu i paprociach.
Pryskasz frywolnie na twarz Hanki,
pochylającej się nad Twą wodą,
kiedy jesteś dla niej lustrem.
Czasem przyjmujesz na siebie uderzenie ulewnego deszczu.
Obejmujesz go ramionami jak ukochanego brata
i pozwalasz każdej, pojedynczej kropli stanąć się jednym
z Twoim nurtem.
Jakże posępne staje się wtedy Twoje oblicze.
Jakże zmieniasz się w jednej chwili.
Spieniony, mrukliwy, groźny i zimny.
Odpychasz od brzegu każdego,
kto próbuje zbliżyć się do ciebie.
Wyrywasz się z objęć ziemi,
jakby brakowało ci powietrza, jakbyś dusił się w jej ramionach.
Hej, potoku!
pozwól, że opowiem ci historię
o pewnym ciepłym, czerwcowym deszczu.
Tak, deszcz może być ciepły.
Bądź gościnny.
Odwdzięczy ci się delikatnym, drżącym wibratem.
Nadstaw swój zbołały,
pokręcony grzbiet.
Daj mu się pogłaskać.
Przyjmij dar obfitości
który ofiaruje ci
z każdą spadającą kroplą .
Jesteście sobie potrzebni,
będziecie nieśmiertelni...