Pierwszy sen
opadły powieki całym dniem zmęczone.
Łagodny ruch twych ramion
cierpliwie kołysze do snu
wszystkie niepokoje.
Czas i oddech zwolniły wyraźnie,
delektując się wzajemnym obcowaniem.
W trybie czuwania,
uspokajają rozpędzone myśli.
Zdarzenia dnia rozmywają się w ciszy,
stopniowo bledną i tracą ostrość.
Bielmem niepamięci pokryte obrazy,
czekają świtu i myśli,
która wywoła je na nowo.
Światło księżyca wpadło przez okno
i obudziło do lunatycznego tańca dłonie.
Po omacku dotykam wygniecionego śladu na poduszce.
Ciemną przestrzeń zarzucam pytaniami o twoją nieobecność.
Delikatny ruch firanki porusza wyobraźnię…
Jesteś wreszcie…
Staram się zasnąć ponownie.