Jeszcze minuta
Z mroźnego klimatu wchodzimy w promienie słońca,
Topią się konwenanse, przywitania bez poczucia winy,
Piękna zapowiedź rozmowy, od początku, bez końca.
W czternastej minucie zegar wybija dziecinne wzmianki,
Niczym najlepszy przyjaciel słucha uważnie każdego słowa,
W ciszy siedzą półki, wieszaki, torba i dwie szklanki,
Oczy, niczym świeca, płoną, a przecież to jeszcze nie połowa.
Dwudziesta minuta mija pod znakiem zapytania,
Nadpobudliwa chęć rzucania słów wzbiera na sile,
Jeszcze trochę i pęknę, runie fasada ciężko zbudowana,
Już prawie, już jestem, jeszcze minuta, daj mi chwilę.
Dwadzieścia siedem minut, grymas na twarzy,
Wodospad słów chłodzi bryzą dziecinnej złości,
Kolejne słowa, każdy oddech swoje waży,
Przytłaczająca niemoc, wgryzająca się aż do kości.
Trzydzieści dwie minuty, niczym sekunda,
Powietrze przecina cisza, chwilą westchnienia,
W rękawie czeka historia, kolejna runda,
Kolejna opowieść kolejnego istnienia.
Czterdzieści minut, obyło się bez łez,
Stłoczona głowa rozluźnia fundamenty,
Wewnątrz nadal kipi, buzuje wściekła krew,
Minął już czas, ochota na sentymenty.
Pięćdziesiąta minuta mija niczym początek zimy,
Płoną tunele po gorących od słońca łzach,
Broda zamarza pod naporem wiatru i poczucia winy,
Kolejny łyk wspomnień, kolejny odblokowany strach.
Ostatnie minuty, wzrok wbity w czarny dywan,
Ostatnie słowa powtarzane stokrotnie,
Czas chyba na mnie, będę się zmywać,
Do zobaczenia za dwa tygodnie.
PS. Skończyły się tabletki.