Złomowisko
Albo chociaż małej, drobnej naprawy,
W moim umyśle zawodzi naoliwienie,
Wypalony smar oblepia moje obawy,
Spać nie potrafię przez wypadające śrubki,
Gdzieś z ucha kapie czarna krew robota,
Moje dłonie skrzypią łamiąc stalówki,
Serce od dawna zawodzi i klekota,
Do płuc powoli wlewa się słona rdza,
Po nogach płyną spięcia gorącej elektroniki,
Już od wszystkich awarii plączą się słowa,
W oczach odbijają się złotawe słoneczniki,
Nadmiar deszczu zbiera się pomiędzy kablami,
Pęka płyta główna przyczepiona do czaszki,
Rozpada się na kawałki szkło za powiekami,
Wyginają się ze słabości miedziane blaszki,
Aluminiowe stopy wrosły już w korzenie trawy,
Lampki migają słabo gdy przechodzisz tuż obok,
A ja, robot na złomowisku bez naprawy,
Czekam w milczeniu, czekam na słowo.