To nie jest kraj dla młodych ludzi.
Które podtrzymują władzą struci,
Kilka kamieni pośród pękniętych okiennic
Które zakrywają wstyd. Ktoś się kłóci,
Ktoś krzyczy gdzieś w niedalekiej oddali,
Kogoś inny ktoś szarpie za kolorową kurtkę,
Gdzieś dalej płaczą dzieci na pustej sali,
Pijane samochody zamykają za sobą furtkę,
Na cmentarzach zamiast zniczy płoną śmietniki,
A po ulicy chodzą bejsbole z kotwicami,
Na krzyżu Bóg zjadany przez czarne korniki
Zawodzi dławiąc się palącymi łzami,
Za rogiem hula wiatr smagany Polskością,
Całkiem obojętny, tchórzliwy na ból,
Na granicy mijamy się z szarą codziennością,
Szukamy wymówek uzbrojeni w setki kul,
Strzelamy do Siebie i innych, proste odruchy,
Gdyż łatwo tak odwraca się zapocone głowy.
W prastarym zwyczaju rządzą tu stare łasuchy,
Ich pełne kieszenie i puste słowa z każdej strony
Szturmują życie gardząc ludzkimi istotami,
I wszyscy tak, wszyscy Boską władzą struci,
Mijają się z nami, mijają się z cieniami,
A dla nas nie ma tu miejsca, nie ma czasu dla młodych ludzi.