W rzeczywistości rozproszyć się.
Ukryć w półcieniu niczym uliczna zmora,
Scalić się w Twojej i mojej gęstości
By móc odcinać od nas kolejne słowa.
Przemykać na jawie jak oszukany złodziej,
Być tym głupcem co oszalał za Tobą,
Ukraść Ci kilka sennych spojrzeń
I schować je, pochować ze sobą.
Ulotnić się przez szparkę w ubraniu,
Niczym wiatr musnąć Twe włosy,
Potargać kołnierze traw w poczekaniu
Na Ciebie, aż uśmiechniesz się głosem.
Cierpliwie będę trwać w przestrzeni,
Poczekam aż wypowiesz me imię,
Utonę wtedy wśród naszych korzeni,
A Ty, w rzeczywistości rozproszysz mnie.
Jestem cały Twój od stóp do głowy,
Od snów do najżywszej jaźni,
W miłości na zawsze i na sekundy,
W cichej złości i w szumiącej przyjaźni.
Moje serce jest Twoje tu i teraz,
Tam i było, gdzieś i będzie,
Jestem Twój, a Ty zrób ze mną co zechcesz.