Zapach
Patrzę na pościel nierówno ułożoną, z nadzieją,
Że zobaczę tam sylwetkę, Twoją nocną koszulkę,
Albo chociaż kilka włosów co me serce rozgrzeją.
Codziennie próbuję wyśnić Twoje zaspane oczy,
Usłyszeć pośród ciszy urywek spokojnego oddechu,
I tak gubię się w snach, całkiem samotny,
Bez mapy, bez Twojego uśmiechu.
Codziennie zasypiam z nadzieją, że obudzimy się na trawie,
Zielone kosmyki połaskotają Cię w dłonie,
Wybuchniesz śmiechem słyszalnym na jawie,
A cały świat, zatrzyma się na sekundę w mej głowie.
Codziennie budzę się rano, sam na pustej poduszce,
Patrzę na pościel z upartym brakiem Ciebie,
Wciągam pozostały zapach na Twojej koszulce,
I w poczekaniu, aż wrócisz, w sobie się kłębię.