pod niebem
kiedy się słońce turlało lasem
a my tak wolni w swoich nadziejach
biegliśmy twarde mając obcasy
i wszystko było przez nas przeklęte
językiem który smak świata badał
smakując gorycz tego co piękne
gdzieś za zębami cicho się skradał
aż do dnia w którym spotkałam ciebie
i bez znaczenia stało się wszystko
co kiedyś było słonecznym niebem
skoro do dzisiaj mam je tak blisko
.
zapętliłam ci się w głowie
wersowaną tajemnicą
co inkaustem w piórze płonie
i na karty spaść chce lico
ale ja jej nie pozwolę
niech się pętli w twojej głowie
najpiękniejszych myśli słowem
niech inkaustem w piórze płonie
niech się mieści w wielu strofach
niczym oda do miłości
w której zechcesz mnie pokochać
w swoim sercu mnie ugościsz
.
to jest moja alegoria
rymowana cząstką ciszy
tej co tu utkwiła w strofach
których nigdy nie usłyszysz
chociaż będę rwać kolory
i błękitem barwić niebo
ty wciąż będziesz jak rym prosty
poza i na przekór ze mną
ale w mojej alegorii
pozostaniesz lotnym ptakiem
który mimo że nie słyszy
czuje sensy innych znaczeń
.