Zabij go
Krew z niego wytocz. Wydrap mu oczy.
Jak nienawiści słynni herosi
Zabij. Niech pędrak już nie podskoczy.
Zabij go, rankiem najlepiej we śnie.
Niechaj nie spotka dnia następnego.
Zabij i zrób to bardzo boleśnie,
strącając w otchłań piekła Dantego.
Czym prędzej wyłap resztki watahy.
Niech kilku silnych ich wyprowadzi.
Przepiłuj żyły kawałkiem blachy,
wypuść agresję z pękatej kadzi.
Zabij, bo w końcu to jego wina.
To praworządne jest w każdym calu.
Choć swe cherlawe mięśnie napina,
odrazą zetrzyj okruchy żalu.
Zabij, to przecież demokratyczne.
Krzyknij Finito! A potem Basta!
Usuń skrupuły, wszak są toksyczne.
Żadnej ci krzywdy nie zrobi "kasta".
Ciesz się, tłum wiernych bije ci brawo,
potem odbierzesz w kasie tantiemy.
Celuj bezbłędnie, bo przecież prawo
jest takie jak my go rozumiemy.
Z kałuży spijaj szlam nienawiści,
żeby krew w żyłach zamienić w pianę.
Tak demokracji sen twój się ziści,
wszak proste drogi są rozkopane.
Opluj i zniesław, nazwij zbrodniarzem,
zniszcz tych co śmieli mieć inne zdanie.
Gwiazdki na swetry i tatuaże
by jeść nienawiść wciąż na śniadanie.
Niech kraj upadnie, bez sensu trwanie
jest brzydkiej panny, tej bez posagu.
Wielcy niech wezmą go w swe władanie,
a krnąbrnych zamkną gdzieś do gułagu.
Zabij go, przegryź wątłe tętnice
i dyskotekę zrób na pogrzebie.
Z pogardą niechaj błyszczą źrenice.
Chcesz, zajrzyj do mnie, czekam na ciebie.