Kwiaty jesieni
uciekają w dal wciąż kalendarze,
a ja jak panna młoda w woalce
wciąż o niebieskich migdałach marzę.
Choć wiek mojego karku nie niańczy,
bywa że nagła złapie zadyszka,
lecz nie ważne, gdyż wciąż chce się tańczyć,
i wychylić co nieco z kieliszka.
Kanapka spada w dół z animuszem
stroną maślaną znów na podłogę,
jednak fajnie jest, że nic nie muszę
oraz, że mimo wszystko wciąż mogę.
Lenistwu kłaniam się bez ustanku,
na szaleństwa ciut mam aprobatę.
Mogę wypić pół litra - rumianku
i przebadać raz w roku prostatę.
Na plażę nie chcę chodzić i prężyć
swe muskuły by wzbudzać uznanie.
Rozsądek zawsze sprytnie zwycięży
mówiąc, wybierz dwa gofry w śmietanie.
Skoro doktor nie trąbi na trwogę
można wypić łyk wina i kawę.
Na dziewczyny też mogę popatrzyć,
gdy wygodnie się walnę na trawę.
Śmieszy mnie świata pstra maskarada,
oraz gonitwa myśli szalona
i ludzie, którzy umieją gadać
jedynie patrząc w ekran smartfona.
Zerkam w lustro, choć jesień tam mieszka,
która pożółkłe liście zamiata,
rzucam pieniądz, gdy wypada reszka,
stwierdzam że to są chłodne dni lata.
Czasem ostrzę mych uczuć pałasze
widząc jak cudnie panny się śmieją,
dziwiąc się, że te dzieciaki nasze
tak ostatnio się szybko starzeją.
Trampek raczej już kupować nie chcę,
częściej pantofle, oraz bambosze.
Przy cmentarzach gdy trwoga mnie łechce
rzucam okiem na słupy ogłoszeń.
Pewnie boję się, że z mojej półki,
zaczną wzywać na plac apelowy,
gdyż pomylił ktoś w górze bibułki,
a ja chyba nie jestem gotowy.
Jeszcze jabłka się pięknie czerwienią,
oraz gruszki wśród liści się złocą.
Chęć mam zerwać coś, wczesną jesienią,
ale włazić na drzewo, i po co?
Jedna myśl rzuca mną o podłogę
i doświadcza co lato boleśnie.
„Jakie życie się stanie ubogie,
gdy czerwcowe mi zbrzydną czereśnie”.
Z każdej strony wciąż słyszę karcenia,
„czas dostojnym być w końcu człowieku”.
Fakt, potrafię już piękno docenić
pań co w metryce mają pół wieku.
W końcu wiem czym są zbędne detale,
a co największą świata ozdobą.
Mam też czas by przyjaciół odnaleźć,
oraz nakaz, by zając się sobą.
Tak wędruję przez deszcz i pogodę,
przeskakując co chwila kałuże,
niosąc śmiało na szczęście metodę,
Ceń tulipany, lecz kochaj róże.