UCIECZKA ŻÓŁWIA
Po prostu na moment się odwróciłem
Podczas spaceru spotkałem znajomka
Żółw to wykorzystał, uciekł… i tyle.
Może się schował pod jaki kamień?
Myślę i patrzę wszędzie gdzie mogę,
Niestety, przepadł jak kamień w wodę,
O rety, o rety – żółw mi dał nogę!
Przejęty strachem, myślę co powiem
Swojej kobiecie, bo to była jej maskotka,
Najukochańszy zwierzak, od wieków w rodzinie,
Pamiętał jeszcze Napoleona.
Przecież zrobi mi co najmniej awanturę,
Mam nadzieję, że mnie nie pobije,
Kobieta mnie bije, to dopiero wstyd,
Me całe ciało sińcami pokryje?
Przejęty strachem, obawą niezgorszą,
Padam na kolana (to nic, że jest mokro),
Zaczynam szukać, wołać po imieniu,
Lecz nigdzie nie widzę ni znaku życia.
W zamian widzę, jak się zbiegają
Gapie, ciekawscy, ktoś robi relację,
Jutro będę miał wątpliwą sławę,
Opiszą w internecie te moje „wariacje”.
Jak mam im wyjaśnić, że wszystko z powodu
Starego żółwia, pupila mej żony?
Nie zrozumieją, wezmą za wariata
I wezwą karetkę ze szpitala dla upośledzonych.
Po długich, bezowocnych poszukiwaniach
Wstaję zatem, nielicho ubłocony,
Z głupio-markotną miną, wszystko wyjaśniam,
Tym obcym ludziom, jak dureń szalony.
Jest mi już wszystko jedno, czy ktoś to nagrywa,
Czy ktoś mnie filmuje?
I tak już wiem, że najpóźniej jutro
Trafię do sieci, jako mem lub (w)ujek.
I tak wiem, że w końcu osława
Choćby największa, i tak przemija!
Tylko osły i durnie liczą na to
Że fortuna będzie zawsze im sprzyjać!
Warszawa, 1.XII.2022