sk/r/ucha
jestem prawdą samą w sobie
w wielu wers/j/ach napoczętą
wciąż karconą w ustach Boga
jakby chciał bym była świętą
wersją która dobro czyni
chociaż grzechy ma za uchem
i zaciąga się słów dymem
wciąż w dialogu goniąc skruchę
która z prawdy posąg czyni
tak plastyczny jak poczucie
że się dusza kłamstwem brzydzi
choć próbuje oddać życie
za powroty tak na.zawsze
w miejsce w którym drzewo życia
obrodziło chwilą naszą
nic nie miało do ukrycia
- nie zasypiaj -
daj zwariować swoim myślom
na tę chwilę gdy w godzinie
nocnej trwogi Bóg twój przysnął
i zostawił cię w przemyśleń
sieci gęstej jak tkanina
z dziennych grzechów siłą tkana
wbrew twej woli choć jedyna
która w dłoniach ci została
daj im lecieć tam gdzie ciemność
szuka światła wciąż uparcie
wtedy odzyskają jedność
i dla duszy będą wsparciem
a sieć pęknie jak pergamin
pokruszony pióra mocą
i zakwitnie w oknie ranek
wyzłocony myślą prostą
że to wszystko co nas dręczy
jest niewarte zniewolenia
a z niechcianych snów pajęczych
nowy stworzy się poemat
tam gdzie myśli . choć szaleją
to znajdują prostą drogę
posyłając listy w niebo
na spotkanie z śpiącym Bogiem
. czasami trzeba zwariować, żeby nie oszaleć .