Ostatnia rozmowa
a na nim leży leży drapiąc się w uszko, „Ziutek” co zerka smętnie na żonę.
Kroplówka kapie co dwie sekundy, na monitorze jakieś cyferki
krzyczą, że blisko już koniec rundy, wódki nie łykniesz ani kropelki.
Zero palenia, grochówki z wkładką, oraz golonki tłustej z musztardą.
Okiem nie rzucisz też za sąsiadką, tą co ma kieckę z czarną kokardą.
Ślubna ociera łezki ukradkiem, że dobrze będzie co chwilę gada,
choć w to nie wierzy, niby przypadkiem słodko pociesza, wszak tak wypada.
„-Nie ściemniaj Baśka”- szepnął z minorem. „Już nie podskoczę, już nie zapłonę.
Wczoraj ksiądz dał mi bilet wieczorem , taki bialutki, z tych w jedną stronę”.
„-Na wszelki słuczaj – słodko świergoce, lecz chustką suszy z policzków rosę.
„-Musisz być silny, masz tu owoce, na obiad rosół jutro przyniosę”.
„-Podrzuć mi lepiej ze sklepu szlugi, na me ostatnie chwile przegrane.
Przecież do groma, raka raz drugi, choćbym się zrąbał to nie dostanę”.
Nagle spytała, „-Sekret mi zdradzisz, gdyż wiedzy zżera mnie głód niezmierny?
Przyniosę fajki. Niech cię okadzi, lecz powiedz czy ty byłeś mi wierny”
Ziutek pogrzebał chwilę w pamięci, potem rozpoczął. „-Nikt tu nie bredzi.
Pamiętam czyny, a nawet chęci, więc ci odpowiem jak na spowiedzi.
Chociaż nie jestem z natury święty, bo wódkę chlałem i leniem byłem,
jednak pryncypium jakimś dotknięty, nigdy kochana cię nie zdradziłem”.
Baśka to słysząc wręcz oniemiała. Na twarzy pigment rozlał się trupi.
„-Wiesz, że do dziś się nie spodziewałam, że mój mąż jest aż tak bardzo głupi”.
Słysząc jej słowa lekko bezwzględne, wyzionął ducha Ziutek wesołek.
I papierosy stały się zbędne, również owoce, oraz rosołek.
Na koniec morał dziś wam opowiem, który w życiowych zmagań wigorze,
w Łomży, w Warszawie, nawet w Krakowie, każdemu czasem przydać się może.
Gdy żona pyta, niech cię nie pili. Lepiej zachowaj wymowną ciszę.
Wszak nigdy nie wiesz, co w danej chwili, ona od ciebie pragnie usłyszeć.