Zamek Golden z Wszechrzeczy
W mglistej pierzynie nad urwiskiem jaru,
gdzie krucze welony sięgają moczaru,
maleńkim promieniem tylko docierając,
refleksy złociste cudem podkreślając,
pełnia blasku zerka z tejże zamczej wieży,
w której według podań piękne ciało leży.
W łożu jak trumienka zbójnika Madeja,
a na nim aksamit w arrasy się zmienia.
Na krosnach historii złota nić przeżycia
układa się w deseń coraz wyraźniejszy,
choć nie ma tam śladu tkania ani szycia,
każdy rok haftuje wzór jeszcze piękniejszy.
~
Skarby złote ujrzał w podeszczowej rzece,
która czasem ginie, kiedy słońce piecze.
Kształty ich przeróżne: i róże, róż kolce,
korony cierniowe, i osprzęt po orce,
hiszpańskie zające jak igliwie sosny,
niektóre jak płatki śniegu, inne - wiosny.
Nie może zrozumieć rycerz pięknooki,
czy dziw ten zrodziła woda, czy obłoki.
Ze spuszczoną głową zatopion' się modli,
by opodal zamku nie doszło do zbrodni.
Wszakże nikt tamtędy latami nie chadza,
względem "białej panny" - zakazała władza.
Tajemnicą stało się: i las, i wszystko,
co ma się do zamku, i całe urwisko,
po którym kamienie mkną jak kamień z procy.
"Lecz w dzień nic nie słychać, głośno tylko w nocy."
"Kłęby dymu widać, żarzą się zasłony."
"Król z owej przyczyny nigdy nie miał żony."
Sam rycerz pogubił się badając ścieżkę,
miast w prawo poszedł aż nad "suchą rzeczkę",
którą tak od dawien dawna lud nazywa:
"Ta poi się deszczem, to wody ubywa."
Zmrok zapadał - jednak pora to księżyca,
a tego pilnuje wędrowca źrenica.
Przykucnął, kaptur nasunął na czoło,
nie wiedział co zrobić - było niewesoło.
I wtedy zobaczył, jak kamień się toczy,
huk był tak dotkliwy, że aż zamknął oczy.
Ucichło wnet wkoło, raz tylko coś błys'ło
i w baranach dymu skryło się zamczysko.
Wtem "białą pannę" ujrzał, wzrok podnosząc,
a głos jako z Nieba mówił, ale prosząc:
"Przyrzeknij, że nigdy nie zdradzisz nikomu,
coś tu widział, w najcalszej Wszechrzeczy.
Tyle lat minęło, zapomniałam wszystko!
Dzisiaj moje serce pierwszy raz się leczy.
Każda łza, cierpienie - wyschło wspomnień morze,
teraz niech do króla zabiorą me łoże.
Kiedyś w czasie tortur Chozroes*
się cieszył.
Arrasy zobaczy, to nie będzie grzeszył!"
Nie rozeznał tyran, co nie ginie we mgle,
nie ginie i w ogniu, strzałami przeszyte,
a bije u Pana - w jego Sercu skryte.
"Pójdź teraz do jaru po ostatnie dzieło,
które najcierpliwiej kuł dziś kowal losu,
bo ono dla ciebie, mój kochany, żyło..."
I poszedł w te słowa, już nie słyszy głosu...
A w korycie rzeki serce złote błyszczy:
"Tak, takiej miłości nikt i nic nie zniszczy!"
30.01.2024
***Krystyna Szmygiel***
_____
* Chozroes - pogański król Persji