wierszem ważone
braterski poczet ku słońcu odwraca
głowy jak słonecznik w szeregach ustawion
i krwawe wspomnienie jak jaskółka wraca
rydwanem po niebie pędzi wciąż dwukonnym
oswoić chcąc jutra pawilonem nocy
osłania dziecię gaworzące w ciszy
i całuje oczy wpatrzone w niebiosa
na usta palec kładąc słowa liczy
wyjmuje z ziemi korzenie strudzone
od wczoraj pojone litrami krwiwody
i nie wie czy to milcząc mówią one
a mówią językiem nadludzkiej urody
i chóry anielskie choć przestrogę niosąc
zorze zielone wysypują z dzbanów
a echo modlitwy do przybytku niesie
dotykają komet klawiszy organów
jednak ich wciąż mało by pokruszyć kości
niezgody którą zrodził sykot węża
bo jak zaklęte pędzą ciał konwoje
i białe z czarnym ruletki napędza
_
prośby fatimskie krzyczą jakby w muszlach
zdaje się modlić naszyjnik kaliny
w codzienne sprawy udręka się miesza
i tylko sen tłumi lamenty dzieciny
***Krystyna Szmygiel***
25.07. 2024
edit: 18.08.