Tango
Tańce wreszcie czas zacząć. Sędzia głową skinął
I zakrzyknął; „Maestro! Tango argentino!”
Kapelmistrz okulary wielkie na nos włożył,
Lecz powstrzymał go jeszcze chwilę Podkomorzy.
- Mój sędzio – rzekł ze smutkiem – To już zapomniano,
Jak dawniej w Polszcze tangiem za sobą ganiano?
Dawniej wszyscy wiedzieli, że Argentyńczycy
Przejęli polski taniec, rodem spod Kruszwicy,
Że tango, to jest przecież stary TAN GOniony
Za ocean przez naszych chłopów zawieziony...
Wtem kapela zaczęła z kastanietów wrzawą
Przerywając o tangu historię ciekawą,
Podkomorzy więc ruszył aż pod samą scenę,
Gdzie w pań tłumie wypatrzył sobie Telimenę.
Porwał w tan ją, gwałtownie do piersi przycisnął,
Aż Rejent przy bufecie szerpentyną błysnął,
Prowadzi w środek sali, cofa się po chwili,
Więc stropieni tancerze w krąg się rozstąpili,
A on to na partnerkę z impetem nastaje,
To, że od niej chce uciec daleko udaje.
Telimena, choć niby posłuszna w tym tanie,
Ale dziwny w nią ogień wstąpił niespodzianie:
Raz się pręży, raz znowu czuła i łagodna
Patrzy w oczy partnera, gdzieś głęboko do dna,
Aż wszyscy zakrzyknęli: Patrzcie, patrzcie młodzi,
Jak dygnitarzom tango tańcować się godzi
Nie przejmując się swoją godności, ni rangą.
To już chyba ostatni, co tak tańczy tango!