zawczas
każdy ma swoje sprawy
własne demony budząc
odmierza czas łaskawy
dla tych co w pędzie świata
mają inne orbity
którym mrok nie przeszkadza
noce kończą się świtem
z uśmiechem do przestrzeni
w mieście ludzi umarłych
gdzie cisza głośno dźwięczy
nim dzień się zbudzi gwarny
codziennie go przemierzam
wrastając w urok czasu
który mnie nie pośpiesza
pozwala stać się czasem
jedynym wszak bo własnym
wśród innych wieloświatów
i nic to że za ciasnym
gdy świat umarł zawczasu
.
kiedy się rozwarstwia dusza
świat maleje w perspektywie
do niczego się nie zmuszam
chłonę czas . po prostu żyję
i choć może to niewiele
to tak dużo aż się dziwię
że wystarczy spojrzeć w siebie
by świat malał w perspektywie
potem warstwy składam w całość
i do świata twarzą staję
w oczach zachowując miłość
pozostaję kwietnym majem
- za drzwiami -
spokojnie poczekam aż minie
epoki czas naprzemienny
gdy będę mogła przewidzieć
to co milczeniem jest we mnie
i dusi mnie niczym zmora
ze szczęściem rozmawiać nie chce
choć wiem że przyszła ta pora
gdy rozwarstwione powietrze
zatyka usta niemocą
choć ja się spokojem barwię
wciąż cicho pytając: po co?
wędrować aż noc przygarnie
spokojnie czekam aż minie
by znaleźć to czego szukam
w epoce która jest przy mnie
i w tej która do mnie puka
.
.