Ballada o życiu
Życia królem bywasz, pracujesz i kiwasz
mało bystrych leszczy, jesteś od nich lepszy.
Już wiesz, czego chcesz, nawet morze łez
nie powstrzyma ciebie, jesteś dziś w potrzebie.
Pierwszy oddech boli więc wstawaj powoli.
Fałszywe spojrzenia gdy wychodzą z cienia,
pseudo przyjaciele, jest ich wokół wiele.
Za kasę i łyk wódy, każdy znów Cię lubi.
Nie ufaj nikomu, cicho wychodź z domu,
szukaj słów na niebie, przygarnij do siebie
kasę tego świata, dziś masz we mnie brata.
Droga do zwycięstwa oznaką jest męstwa.
Odpowiedz dziś sobie, kto pomoże Tobie,
gdy wszystko co złe, znów dopadnie Cię.
Na warszawskiej Pradze, wielu nie ma marzeń,
na podwórkach-studniach, wszystkie popołudnia,
dzieciaki bez sensu, gdy bezmiar nonsensu.
Próbują na siłę, mieć niewinną minę,
pokazać odwagę, bo kochają Pragę.
Przytulona do Wisły, czasem traci zmysły,
szuka u jej boku dawnego uroku.
Odrapane ściany, pokryły reklamy,
warstwy nowej farby, smród spalin zatarły.
Dotrzymać chcesz kroku, lądujesz w rynsztoku
snem sprawiedliwego, na ławce, z kolegą
obalasz alpagę, trzeba mieć odwagę
kolejny dzień przeżyć, nikt ci nie uwierzy,
że jesteś w potrzebie, na ziemi, nie w niebie.
Jesteś królem życia, znów wracasz do picia.
Dna szukasz w butelce, dumny z siebie wielce,
odpływasz w nirwanę, myślisz… dałem radę.
Tracisz wszystkie zmysły, jesteś przezroczysty.
Szukasz wzroku ludzi, świat się tobą znudził.
Nie ma sensu życie, znów wybrałeś picie,
znowu oddech boli choć wstajesz powoli.
Hajs wynosi w górę albo daje w skórę.
Od ciebie zależy, w co dzisiaj uwierzysz.
Szukaj drogi własnej bo miasto zbyt ciasne.
Graj w tę grę bez końca, los to twój obrońca.
Z honorem na twarzy, z głową pełną marzeń.
Żyj najlepiej jak umiesz, kiedyś to zrozumiesz.