Jesienny poranek
otulony ciepłą kołderką,
zbyt leniwy
by postawić stopę na ziemi.
Grzejący ręce
kubkiem gorącej herbaty
i zaczytany w szeleście kartek
ulubionej książki.
Wtulony w ramiona
nieco kapryśnego słońca,
czerwienią, złotem i brązami
przyobleka drzewa w kolorowe suknie.
Zachwycony rumianą, rajską jabłonią,
koralami jarzębiny,
wyciągającej ramiona jak panna młoda,
zapatrzony w srebrzacy się fiolet wrzosów...
Marzy nieustannie
o niemożliwym spotkaniu z wiosną.