X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Sonata na kołach. Część II. W środku

Wiersz Miesiąca 0
sylabiczny
2025-06-19 12:57
/Andante/
Zaszło już słońce, kształty zbladły falą –
błąka się auto w fałdach swoich granic,
lecz sunie cicho, może wręcz za cicho,
miękką sylwetką w głąb basenu lasu.
Kierowca jest jeszcze w tkance istnienia,
jeszcze mrok zrzuca ze zdrewniałych powiek –
jeszcze go nie wziął sen w swoją półprzestrzeń,
lecz siły, siły – ciekną, wypływają
w rejs zwiedzać przestrzeń; wnętrze się rozpręża,
krzyczy: „Chcę zjechać!” – Wreszcie zjechał na bok,
aby móc zasnąć. Mógł, więc zaraz zasnął.

Śpi, śpi oparty o granicę istnienia,
by się obudzić w ciemności, wśród lasu.
Pamięć mu spuchła, że nie mógł przywołać
nic z jej gęstwiny, więc wyszedł odetchnąć
na zewnątrz. Ciemno. Czarne struktury rosły
tuż za krawędzią. Szosa – zagubiona
nitka konkretu z trudnością wzbudzała
akcję sensorów, lecz poszedł nią właśnie,
aby ciut dalej zobaczyć światełko
ćmiące ciekawie – sam wielce ciekawy
zapragnął ruszyć, więc w głąb lasu ruszył.

Walec ciemności za krawędzią szosy
swoje nic z wnętrza wbijał w jego oczy,
a człowiek szeptał rękami zaklęcia,
chwytając szelest dna rowu przy drodze
i szedł tak z wolna przez granicę świata
dobrze znanego aż wreszcie przemknął się
na drugą stronę – między mroczne szyby
gdzieś prowadzące wśród strun niewątpliwych
w rejony grząskie, lepkie od zwątpienia.
I znalazł się tam, gdzie znaleźć się pragnął
z korą na dotyk w przestrzeni dotyków.

Wszedł szybem w ciemność, spyłknął nieboszycie
z gajni, kiej mrują ciski stykaliańskie,
da speryfrędzli myknął samo tykacz,
elmiąc nadrukność zwasznej mrułki trofni,
zwasznej postykni: śliździa, skrumki, młośni –
asznie świrliszcza sflikalnicą mrówni,
co żywno paczy węszko naco wklapnie;
a drnął pa golej, kro pluka gnie wretnie.
Poprzestnie liła, kro poletnia poprześć,
gnie fiało świakło i mógł zażyć światła.

W głębi polany stał kosmaty domek
podparty z boków gankiem oraz szopą.
Miał obrośnięty wzdłuż mchem każdy kontur,
a tynki skryte pod chrustem porostów.
Kierowca podszedł, zajrzał w blask za oknem –
ciekawy wpił się w szorstką krawędź ściany
i nie mógł przestać zaglądać do środka:
świetliste włosy łaskoczącą falą
muskały skórę na ciele opiętą.
Bosa kobieta – bez nakrycia kobieca
grzała wierzch palców przy rozgrzanym piecu.

Nagle drzwi prysły, do środka wpadł chłopiec,
wytrzeszczył oczy ciężko przestraszony
tętnem powierzchni, przed którym go wcześniej
chroniły więzy cichej niewinności
wnoszone w umysł codziennym działaniem. –
Wzrok zaraz spuścił, poczerwieniał cały,
bardzo chciał zniknąć – byle go nie było…
A tu tymczasem drugie drzwi też prysły,
stanął w nich nagi, ogromny mężczyzna –
spięty wściekłością poczerwieniał cały,
ściśnięty w głębi ścisnął mocno pięści.

Podbiegł do dziecka, złapał je za ramię,
zawlókł w głąb domu załkane po włókna
w najskrytszych głębiach dziecięcego ciała…
Po serii krzyków dom ścisnęła cisza –
kobieta drgała w rytm nierównych spazmów,
milczących, niemych, nagłych jak ogniki
poruszające górki kręgosłupa
w pełgliwych skokach, gdy wrzące płomienie
grały pod skórą. – Drzwi się otworzyły,
ponownie stanął i stał w nich wśród pustki
nagi mężczyzna napięty nagością.

Wziął haust głęboki, zbliżył się do drżącej,
przycisnął wiotką do swojego ciała
i trzymał mocno – ona w spazmach drżała
falami, potem – cicho, coraz ciszej
sobą wzbierała, aż wszystko ustało:
ona z nim spięta, jedna z jego tkanek.
Razem uklękli i się rozłożyli –
lecz ona nagle wstrzymała ich ruchy,
wtedy kierowca przez szybę dosłyszał:
– Coś trzeba robić… z dziećmi. – No, robimy
przecież – głos uciął partner, i po przerwie

wziął haust głęboki, ścisnął mocno drżącą,
przeciągnął różdżką ze swojego ciała,
muskając gładko – ona w spazmach drgała
falami, potem – głośniej, coraz głośniej
się rozpływała, a wszystko pląsało –
ona z nim spięta, całkiem jedna ciałem,
razem przejęci wspólnym smakiem chwili
wchłonąć się chcieli, razem, do włókienka.
Kierowca widział przez szybę jej usta,
jak sens muskały w głąb muśnięciami.
On nie przerywał, bo po co przerywać.

Kierowca dłużej nie mógł na to patrzeć,
odwrócił głowę, a ręką o szopę
oparł się w ruchu cofającym ciało,
bo instynktownie chciał stamtąd uciekać.
Tymczasem szopa, zamiast stawić opór
zechciała wpuścić dłoń do swego wnętrza –
chwycona deska zapadła się w ciemność,
dalej zaś poszło całe mięso ciała.
Hałas się zrobił z łomotem i echem,
chciał zaraz wstawać, uciekać od razu,
lecz ręką dotknął, dotknął czegoś w środku.

Było to lepkie, ale i okrągłe:
po dziwnej kulce ślizgały się palce,
aby wejść nagle w dwa miękkie otwory –
czuł grząski przedmiot, kulę bilardową?
oblaną tłuszczem? do tego okropny
zapach wypełniał ciemne wnętrze szopy.
Wtedy błysnęło w umyśle kierowcy,
bo w czym jego palce mogły się zanurzyć?
Wstał w jednej chwili, jak pchnięty sprężyną
i zaczął pędzić nakręcony strachem –
byleby dalej, byleby tam nie być.
autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
7 razy
Treść

6
5
5
2
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0
Warsztat

6
2
5
5
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


rzabaprzezrz
rzabaprzezrz
2025-06-21
Przeczytałam Twoje intro, a ponieważ lubię dzielić się swoimi wątpliwościami i uwagami do tekstu, więc z przyjemnością to uczynię, bo jesteś na to otwarty:)
Ta część, w porównaniu do pierwszej jest mniej poetycka i lekka/zwinna, bardziej zaś prozatorska ciężka, masywna, przysadzista. Ma swój dosyć konsekwentny rytm, dlatego wszystkie jego zaburzenia są dotkliwie odczuwane, i myślę, że można to poprawić.
Jedziemy po kolei strofami. W pierwszej zamieniłabym słowa: "Kierowca jeszcze jest w tkance istnienia", w ogóle "tkanka istnienia ' mi się nie podoba, ale to tylko mój prywatny gust. Potem dwukrotne powtórzenie 'siły" nie wiem po co. Cały ten fragment :"lecz siły, siły – ciekną, wypływają
w rejs zwiedzać przestrzeń" jest takie sztuczne, nienaturalne. W drugiej strofie "śpi, śpi" po co dwa razy? "nitka konkretu z trudnością wzbudzała akcję sensorów,"- bardzo wydziwnione. Początek trzeciej strofy, cztery pierwsze wersy są moje ulubione! /Pozytywy też będą, nie martw się:)/napisałabym:"sie przemknął" dla lepszego rytmu. "wśród strun niewątpliwych w rejony grząskie, lepkie od zwątpienia."- nie podoba mi się. Kolejna strofa , niezwykła językowo, zastanawiam się, czy to jakaś gwara, czy neologizmy, trochę przypomina mi "Słopiewnie"Tuwima, robi w każdym razie wielkie wrażenie, też w kontekście narracji, jest super! Kolejne strofy-opowieść akcji zasadniczo są spoko, dobrze się czyta i napięcie rośnie u czytelnika. Jedynie kilka uwag:) W piątej strofie nie bardzo składny jest przedostatni wers- zaburza rytm, ale i sensu takiej konstrukcji nie łapię. W ósmej strofie słowo "partner" jakoś słabo pasuje do klimatu. W dziesiątej strofie "dotknął, dotknął" nie wiem po co dwa razy. W ostatniej strofie zmieniłabym na; ''w czym jego palce mogły się zanurzyć" bez "bo" i ?, wtedy moim zdaniem dobrze brzmi i sens jest jaśniejszy.
Jeśli przeczytałeś do końca i nie zalała Cię fala irytacji, to dziękuję bardzo:)Oczywiście to tylko moje subiektywne uwagi kompletnego amatora:)
Pozdrawiam ciepło, Twój tekst jest z pewnością bardzo ciekawy, a Ty jesteś bardzo uzdolniony. Dobrego dnia:)


alx z poewiki
2025-06-22
He, he, na to że dzieci będą ten tekst rozbierać nie liczę, ale może kilka osób przeczyta i coś sobie z tego weźmie :)

Ogromne dzięki za bardzo ciekawą interakcję :)

rzabaprzezrz
2025-06-22
Wow, przeczytałam z zainteresowaniem, bo odsłoniłeś mi rąbek swojego poetyckiego myślenia i warsztatu. Rozumiem zamysł specjalnego wybijania z rytmu, chociaż w twoim wierszu wydaje mi się zbyteczny, bo wiersz jest na tyle niełatwy w czytaniu, że wciąż trzyma w skupieniu uwagę czytelnika:) Dzięki , że rozświetliłeś mi zamysł powtarzania słów, szczególnie ten przemawia do mnie, że każde z nich jest zasadniczo w innym kontekście i może mówić coś innego- pierwsze łączy się z tym, co przed nim, drugie- z następującym tekstem. Wtedy można rzeczywiście mówić o misternej tkance poezji:) "jeszcze go nie wziął sen w swoją półprzestrzeń, lecz siły,", jeśli to jest całość myśli, to by się składało z tą strofa w dziwnym prasłowiańskim języku, jakby mowa jakichś tajemniczych prasłowiańskich duchów, które wciąż żyją w gęstwinach leśnych:)
Ciekawe, jak będą się kiedyś męczyć uczniowie z rozbieraniem twoich utworów:)))
Ja w każdym razie jestem zafascynowana, po tych wyjaśnieniach jeszcze bardziej, chociaż są oczywiście rzeczy, które mi się wciąż nie podobają, jak np. siły wypływające w rejs:) Ale jest to tylko kwestia gustu:)
Bardzo Ci dziękuję za poświęcenie mi tak dużej ilości czasu i uwagi, każdy fragment Twojej odpowiedzi jest dla mnie ważny i ciekawy, ale nie będę się już tutaj nad tym rozwodzić.
Pozdrawiam ciepło, dobrego dnia:)

alx z poewiki
2025-06-22
Bardzo mi miło, że zechciałaś poświęcić swój czas na czytanie i wyłuszczenie swoich wątpliwości. Odpowiem tutaj na nie, ale może nie w trybie obrony jedynie słusznej wersji tekstu, ale w trybie odsłaniania mojego patrzenia, które zresztą niekoniecznie musi być jedynym słusznym patrzeniem na ten tekst.

Co do wersu

„Kierowca jest jeszcze w tkance istnienia,”

to tam jest kilka rzeczy. Czytelnika od początku wprowadzam w tryb czytania jedenastozgłoskowca 5+6 (czyli klasycznego polskiego jedenastozgłoskowca). Ten wers odbiega od tego rytmu. Mamy tutaj średniówkę po szóstej sylabie, czyli rytm 6+5. Nic dziwnego, że nieco potykamy się rytmicznie na tym wersie. Ma to swoją funkcję. Podkreśla znaczenie tego utworu jako tekstu egzystencjalistycznego. Tekstu o istnieniu i jego sensie. Liczę na to, że może jakiś czytelnik potknie się o to i zechce przyjrzeć się wierszowi pod tym kątem. Oczywiście nie jest to element obowiązkowy odbioru, tylko taki mały pomościk w inny wymiar, gdyby ktoś znalazł i miał ochotę się tam wybrać.

Co do frazy „tkanka istnienia” – dla mnie to dosyć ważna, może nawet kluczowa fraza w tym wierszu. Tkanka budzi przede wszystkim biologiczne skojarzenia, więc jest to na pewno wskazanie, na jakiś biologiczny, wywodzący się z natury format istnienia. Słowo „tkanka” ma jednak też inne znaczenia. Doroszewski w swoim słowniku

https://sjp.pwn.pl/doroszewski/tkanka;5507664

wskazuje, że tkanka to „delikatna, cienka tkanina; kanwa, koronka, siatka”. Gdzieś to pokazuje na to, że istnienie jest taką delikatną tkaniną. Również przez tę siatkowość wskazuje, na coś w stylu atomowej, cząsteczkowej budowy tego świata, ale może też na jakiś swoisty raster, w którym świat się nam objawia.

Jest też jeszcze jedno znaczenie współczesne

https://sjp.pwn.pl/slowniki/tkanka.html

Tkanka to „układ, sieć czegoś”. To bardzo abstrakcyjne znaczenie, ale gdzieś mające w sobie istotę „delikatnej tkaniny” u Doroszewskiego. W ten sposób dochodzimy do takiego dosyć zabawnego dla mnie punktu, bo niby „tkanka istnienia” to metafora, ale jednak nie. Znaczenie metaforyczne zbiega się tutaj ze współczesnym znaczeniem tej frazy.

Ach, i jeszcze ta aliteracja „jest jeszcze”. Bardzo ją lubię. Chyba bardzo trudno byłoby mi się rozstać z tym wersem w tym kształcie...

Co do powtórzenia „siły” – nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale końcówka pierwszej zwrotki pełna jest powtórzeń. Ja w zasadzie mam taki sposób patrzenia na wiersz, że przede wszystkim patrzę, co można powtórzyć. Powtórzenie to sedno tworzenia nowego języka. Bez powtórzeń nie ma muzyki. Muzyka jest złożona z powtarzania. Tak samo wiersz – rytm to nic innego jak powtórzenie. Rym to nic innego jak powtórzenie. Aliteracja to nic innego jak powtórzenie. Zwykle tępe powtórzenie tego samego wyrazu w wierszu oznacza, że warto poszukać czegoś więcej. Może zatem „lecz siły” trzeba połączyć ze snem z poprzedniego wersu i uznać, że sen go nie wziął, ale wzięły go „siły”? Domysłowi należy zostawić, jakie to mogły być siły. Może jakieś nadprzyrodzone? A może nie.

Druga rzecz, która dla mnie jest tutaj ważna to jednak bezpośrednio ta sytuacja, w której znajduje się bohater wiersza. Nie wiem, czy kiedyś jechałaś samochodem nad ranem, gdzieś po 3. w nocy? Wtedy jadącego samotnie kierowcę (lub też kierowcę z kompletem śpiących pasażerów) ogarnia senność i pewnie najlepiej jest się położyć spać na kwadrans. Zwykle jednak przed tym kwadransem odbywa się dosyć ostra walka ze sobą. Niestety człowiek nie ma w tym miejscu zbyt dużo środków i po prostu kompulsywnie powtarza jakąś czynność (gryzie się w wargę, żuje gumę, uderza w udo itp.). Tamte kilka wersów oddaje tę kompulsywną walkę - stąd powtarzanie „na siłę” słowa „siła”. To drażni, wiem. Ma drażnić. Ze swojego własnego doświadczenia życiowego wiem, że ta walka w tych kilku słowach oddana jest dosyć wiernie.

Co zaś do „Śpi, śpi”, to tutaj powtórzenie jest niejako „do rymu” z „siły, siły”. To buduję opozycję, kontrapunkt tych dwóch sytuacji. Jednak nie tylko. Jak zwykle można jedno spanie odebrać jako po prostu spanie, a drugie? Sen to brat śmierci. Fraza „śpi oparty o granicę istnienia” nie wskazuje, po której stronie granicy istnienia kierowca się znalazł. Może on tak naprawdę nie żyje. Może koniec pierwszej zwrotki nie mówi o tym, że kierowca zjechał na pobocze i zasnął; może mówi, że zjechał na pobocze i zginął w wypadku?

Jest jeszcze jedno możliwe spojrzenie na ten moment. Jak mi ktoś mówi dwa razy, to mam czasem wrażenie, że coś mi wmawia, jakiś fałsz, nieprawdę. Może to powtórzenie „śpi, śpi” oznacza, że wcale nie śpi, że to wszystko dzieje się na jawie. Kierowca wchodzi w las całkiem przytomny, bo się przebudził. Ta dziwna zwortka, nie po polsku, to po prostu jakoś w interesujący sposób oddane brnięcie przez krzaki.

Jeśli chodzi o „przemknął się”. To tutaj jest też dosyć celowy zabieg rytmiczny. W całym wierszu jest dosyć konsekwentnie utrzymywana końcówka trocheiczna (czyli standardowy akcent na przedostatnią sylabę wersu). Tutaj odchodzę od tego i mam końcówkę daktyliczną (czyli akcent, a potem jeszcze dwie sylaby nieakcentowane). To daje taki efekt rytmiczny właśnie, przemknięcia się. I ja się tym osobiście delektuję.

Czwarta strofa rzeczywiście jest w moim odczuciu spokrewniona z Tuwimowskim „Słopiewnie”. Ja jeszcze tutaj dodam swoją przygodę translatorską z „Jaberwocky” Lewisa Carrolla.

https://wiersze.fandom.com/wiki/Bełkotliszek

Strofa ta jest napisana w czymś podobnym do języka słowiańskiego, ale oczywiście w żadnym konkretnym języku. Sam rozumiem rosyjski, ukraiński, czeski, chorwacki i serbski. W tej strofie zamknąłem moje doświadczenia ze słowami tych języków i regułami słowotwórczymi. Trochę też pobawiłem się tam w portmanteau. Jakiś sens tej zwrotki był w oryginale w znaczeniu takim, że dało się to przetłumaczyć na polski. Jednak świadomie zapomniałem, jak to tłumaczenie brzmiało. Teraz jest zagadeczka, zabawa dla chętnych.

W piątej strofie przedostatni wers to miało być takie nieoczywiste powiedzenie, że ta pani jest naga. Ten wiersz – to jest taka historia przemocy na tle seksualnym - ma więc w sobie dosyć bezpośrednie sceny erotyczne. Jednak staram się je opowiadać omowniami niż bezpośrednio, żeby się z tego nie zrobiła pornografia, a jedynie bardzo intensywne wejście w emocjonalny obraz tej historii. Stąd też jest obecność takiej, a nie innej strofy dziewiątej. Ona w moim rozumieniu jest bardzo kluczowa dla całości. W ogólności tekst jest inspirowany prawdziwą historią

https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzieciobójstwo_w_Lublinie

Trochę trudno mi jest sobie wyobrazić autentyczne opowiedzenie czegoś na ten temat bez bardzo wyrazistego, emocjonalnego zaznaczenia seksualnej przemocy, jaką uprawiał pan Kowalczyk.

Znowu, jeśli chodzi o „dotknął, dotknął” - można to rozebrać na trzy sposoby. Powtórzenie ma tutaj swój sens, zachęcam do zastanawiania się nad szczegółami samemu.

Wers

„bo w czym jego palce mogły się zanurzyć?”

to też odejście od standardu jedenastozgłoskowca na korzyść dwunastozgłoskowca. W moim odbiorze ten zgrzyt rytmiczny idzie w kierunku zwolnienia biegu narracji. To też jest ważny moment w tekście i wydaje mi się, że warto było go zaznaczyć zmianą rytmu.

rzabaprzezrz
2025-06-21
A, jeszcze dodam, ze według mnie strofa dziewiąta jest niepotrzebna w narracji i niesmaczna. Tylko wtedy należałoby inaczej zakończyć poprzednią strofę
Widzę, że wstawiłeś już kolejną część, ale na razie odpuszczę, muszę odetchnąć od nadmiaru pracy i wrażeń:)
Dobrego wieczoru:)

JaSnA7
JaSnA7
2025-06-20
Muszę przyznać, że masz ogromną wyobraźnię Alxie...
Podobnie jak Jovi - pod wrażeniem jestem...
Serdecznie pozdrawiam:)
⭐️


alx z poewiki
2025-06-21
Szczerze powiedziawszy jestem tymi pochwałami zaskoczony. Bardzo dziękuję :)

JoViSkA
JoViSkA
2025-06-20
Mocny tekst...niesamowity sen, jestem pod ogromnym wrażeniem :)
Pozdrawiam serdecznie Alex :))


alx z poewiki
2025-06-20
Tak, ten sen to koszmar, zgadzam się...

JoViSkA
2025-06-20
miałam na myśli koszmar, nie wiem dlaczego napisałam sen, może dlatego że napisałam niesamowity :-/ Tak czy siak tekst wywołuje ciarki na plecach i włoski na skórze stają dęba...

alx z poewiki
2025-06-20
Tak, trochę to jak sen. Oby jak najmniej było tego chowania dzieci w beczkach od kiszonej kapusty.

legenda
legenda
2025-06-20
strach jak machina siła napędowa gna ,pozdrawiam słonecznie 6/5


alx z poewiki
2025-06-20
Dzięki za głos. Może strach, a może wyrzut sumienia?

Larisa
Larisa
2025-06-19
Andante, część druga sonaty, zabiera nas na pogranicze jawy i snu, trzymając w centrum opowieści... niemalże zakleszczając.
Bardzo dobra narracja. Mara senna wydaje się być tak oczywista, namacalna... poprzez szereg zabiegów stylistycznych. Bardzo podoba mi się archaizacja i dialektyzacja w stylizacji językowej użytej do opowiedzenia treści snu. Zupełnie, jakby bohater (kierowca) wjeżdżając w głąb lasu... "wjeżdżał" w głąb swojej podświadomości, jakby przywoływał widziane obrazy z przeszłości (bezwiednie) pod wpływem tajemniczego krajobrazu. "Sonata na kołach" jest dla mnie przenośnią... powolnym zataczaniem koła swojej wewnętrznej wędrówki... być może w poszukiwaniu siebie... swoistą terapią.
Powrotem do zdarzeń z przeszłości. Mara senna jest odbiciem rzeczywistości... jaskrawym, ale prawdziwym.
Podświadomość bohatera nakazuje mu ucieczkę... "byleby dalej, byleby tam nie być".
Mały chłopiec (dziecko w opowieści) być może jest "alter ego"- kierowcy.
W mroku budzą się demony z przeszłości, obrazy... niejasne wspomnienia, dawne uczucie strachu i napięcie emocjonalne. Docierają głosy, słowa... przypomina się powoli, to co umysł odrzucił, wyrzucił w niepamięć.
Bardzo dobra druga część.
6/5.
Serdecznie pozdrawiam


alx z poewiki
2025-06-20
Dzięki za głos :)

alx z poewiki
2025-06-20
Tak, dla mnie jakoś zawsze wejście w las jest wejściem w świat z pogranicza snu i podświadomości. Chłopiec jest być może alter-ego, wspomnieniem z dawnego, może zapomnianego już, dzieciństwa, ale też jest być może projekcją samego kierowcy, któremu grożą przemocowe siły dookolne skupione na własnej hedonistycznej przyjemności (bogaci i potężni ludzie wzniecający konflikty i wojny, w których zwykły człowiek jest pionkiem i mięsem).

Elżbieta
Elżbieta
2025-06-19
Przyznam się, że nie mogę się całkiem pozbierać po przeczytaniu andante! Zapadająca noc, wciągająca tajemnicą natura lasu, niesamowicie napisana strofa czwarta i trudna z emocjonalnego względu dalsza część, z odsłoniętą straszną
tajemnicą!
Przyśpieszone moje tętno, niech będzie recenzją 5/6!
Pozdrawiam serdecznie:))⭐


alx z poewiki
2025-06-20
Mnie też tętno szybciej bije, gdy czytam ten tekst. Dzięki za głos!

sturecki
sturecki
2025-06-19
Zło czasem nie krzyczy – po prostu się dzieje, a my milczymy, bo boimy się je nazwać.
Ten wiersz wciąga nas w otchłań, której nie chcielibyśmy zobaczyć – ale właśnie dlatego trzeba patrzeć.
6/5


sturecki
2025-06-20
Prawdziwe pomniki nie zawsze są z kamienia. Czasem wystarczy drzewo, cisza i świadomość.

alx z poewiki
2025-06-20
Bardzo mocne są milczące pomniki dawnego zła. Mnie chodzą po głowie takie obrazki – piękny zielony zakątek nad rzeką w miejscowości, w której spędziłem całe moje świadome dzieciństwo, okazało się był miejscem, w którym zakatowano i złożono do masowej mogiły kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt osób z miejscowej filii obozu koncentracyjnego. A jak się jeździ po Bałkanach, to co chwila od miejscowych można się dowiedzieć, że ta czy inna łąka była świadkiem wielkiej tragedii. Jak choćby okolice tych zabudowań

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9a/Ovcara_building.JPG

czy też lasy pod polską Brzezinką.


Pokaż mniej



X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności