Dialogi wstępne z Erosem w tle
Tam, gdzie wiosenne kołyszą się trawy,
Spotkać można parę w dziwnej zażyłości,
O płciach przeciwnych - nie miej wątpliwości.
Jeśli krok skierujesz na ścieżki wspomniane,
W ucho wpadną słowa dawno zapomniane.
Lecz jakich swobodnie użyją postaci,
Których chwila flirtu ucieszy i wzbogaci:
On
Wygląda na to, że będzie dziś padać.
Ona
Nie będzie padać dzisiaj niestety.
To już na pogodę wabi Pan kobiety ?
On
Skąd droga Pani, widzę: kobieta, samotnie.
Myślę: podejdę, bo jej nosek zmoknie...
A jak nosek to pewnie i broda.
Ona
Co też Pan mówi ? Przecież świeci, widzę.
On
Noska wszakże szkoda.
Ona
Niech się Pan noskiem nie przejmuje,
Przy sobie mam puder zechcę, przypudruję.
On
Ale nie zobaczę jak na nosku świecą piegi.
Ona
I nie zobaczy Pan, bo wychodzą na wiosnę.
On
Jakby przebiśniegi ?
Ona
Ach to czuję, że kroi się scena filmowa.
Jeszcze chwila i znudzi mnie rozmowa.
Ja jestem drogi Panie światowa kobita,
I gładkich słówek dość mam i kwita.
Wiem, komu czas rozmową umilić,
A komu drzwiczki ogródka uchylić.
Ja gościa drogiego w grządkach nie zmęczę.
Lecz musi uważać, bo go w końcu zmiękczę.
A gdy będzie podatny - wyznam w konfidencji
Do ciasta ułożyć umiem konsystencji.
Wiedz Pan, że ciasta nie traktuję wałkiem,
By się przedwcześnie nie zepsuło całkiem.
Staram się ciasto ugniatać powoli,
Aż trafię w punkt, gdy mnie zadowoli.
I kto łagodny, rozumny i cierpliwy, ten
Będzie miał udział, jak mnie uszczęśliwi.
Tutaj przerwała, by nabrać oddechu
I zwilżyć usta z nadmiaru pośpiechu.
A zestaw włosów, policzka i minki
Ułożyły się w obraz leśnej boginki.
Zaś oczy niebieskie wzniosła z uniesienia,
Aż trafiła w sam punkt zmysłów wrzenia.
Ona
Widuję pięknych, mądrych i mantyki, każdy
Oryginał pewny, każdy stawia sidła, wnyki.
Fałszywych myśliwych ja omijam łukiem,
Aby się przygoda nie skończyła z hukiem.
Ja drogi Panie nie szukam nowych treści.
Szukam nowej formy, która treść pomieści.
A w nowej szacie zgrabnie spakowana
Zapewni bez wątpienia czyste doznania.
On
A to służę Pani należycie i zapewniam,
Że umiem formę spełniać znakomicie.
Proszę wierzyć, w tym jestem niezrównany.
Proszę pozwolić, że Panią tak opiszę, iż
Włosy Pani jak kasztany spadają z drzew
Na ramiona łabędzie które, gdy od niechcenia
Odrzucać Pani będzie, odsłoni się pierś, szyja,
Słowem jak u Szekspira łania albo danaida.
I ten wzrok, który w nocy myśli spędza...
Ona
Zaraz, zaraz niech się Pan tak nie rozpędza.
Co za figura i kolosalna mowa i ton wzniosły.
Puste i niezgrabne jakieś Pana słowa.
A nadto słodkie jak przejrzałe czereśnie.
Sen nocy letniej serwuje mi Pan wcześnie ?
Szalone wspomnienia panny bezdzietnej,
Czy jakiejś matrony przekwitłej i szpetnej ?
Kiedy ktoś pustym słowem wiatr pieści,
Treści dowolnej do formy nie zmieści.
Nie trwonić proszę słów po próżnicy
Gdyż na te figury krasnale w piwnicy
Brody zwijają białe na kołowrotki, więc
Nie trwoń Pan czasu na tanie błyskotki.
Musisz Pan się starać unikać banału,
Być szczerym, ufać i czekać rytuału.
Mrugnęła filuternie, w policzek cmoknęła,
Przy tym zalotnie nogę tak zgięła,
Aż struna napięta leciuteńko drgnęła.
A zarys mięśni i harmonijnych kości
Ułożył marmur mistrzów greckich krągłości.
A zapach ? Ach zapach jak w maju konwalia,
Zawrotny w głowie jak wino w bachanalia.
Nie dość, że się zawinęła ze śmiechem na nodze,
Pomachała i samego zostawiła na drodze.
Czy jutro ją spotka ? Czy nić flirtu zerwie ?
Dźwięk wiadomości ! Czyta więc po przerwie:
Ona
Musisz Pan zmienić do kobiet stosunek.
Precz rzucić frazes, nie znać, co frasunek.
Nie mówić zdania, co w kolorach się mieni
I stać drogi Panie nogami na ziemi.
Proszę nie marzyć wcale na różowo.
Proszę zerknąć w górę, robi się burzowo
I chmura się oberwie z wielkim łoskotem.
Rada, więc na wieczór: pomyśl jak Scarlett -
Nie dziś, absolutnie - pomyśl o mnie potem.