Na Komisji
gra się toczy i pomyka.
Dowie się, kto w łapy wpadnie,
straszliwego Naleśnika.
Ten, jak dorwie nieszczęśnika,
sam Jarosław go nie zbawi,
gdyż jak Sarlacc go zawinie
- tygodniami będzie trawił.
Albo w piątek, wcześnie rano,
gdy zadudni tuzin glanów,
nie wie nędznik, co go czeka,
kiedy wpadnie sześciu panów.
Ostrzył zęby ich pryncypał.
Krew już poczuł, jak pirania.
Żywe mięso, aż do kości,
pragnie obgryźć bez wahania.
Choćby zatem biedaczysko
chciał miłować swoje wrogi,
kańczugami gnać go będą
pod okrutne, jońskie progi.
Może pędzić dla uciechy,
przez pustynię będą Gobi,
i śród piargów rozżarzonych,
krucza sroka go rozdziobi ?
Wreszcie może – o, przeklęty -
poznać wymiar innej męki,
gdy inkasent w drzwi zastuka,
niosąc kwity, płatne z ręki.
Jeśliś mądry więc, do Pesztu,
bez namysłu dawaj susa,
by - o, święta naiwności -
nie podzielić losu Husa.