Dron
lecąc rojem czy gromadą,
dron do kawy czując pociąg,
w płaski zwinął się korkociąg.
Bo tak zwykle w życiu bywa
i tak drony również mają,
że gdy kawy woń się ciągnie,
nań się nęcą, tudzież wabią.
Czy z tektury bądź metalu,
na przeszpiegi, czy wabika
ciąg za strugą się urywa -
tam, gdzie rośnie Arabica.
Gdy to ujrzał: premier, Prezes,
rozchmurzyła się rozterka.
Każdy w transie i z zachwytu
w piekielnego wpadł oberka,
Że w tandemie odmówili
akt strzelisty, z uwielbienia,
równolegle wyjąc - Bomba !
Jeden mniej do zestrzelenia.
Tak chwalebnie, choć z fasonem,
skończył żywot łasy dron,
lecz historia bieg swój toczy,
jak onegdaj cichy Don...