mały ptaszek
pusta strona mojej duszy
zaniedbana kątem oka
wciąż próbuje mnie poruszyć
i polecieć hen wysoko
tam gdzie niebo jest przejrzyste
jak źródlana woda w maju
i zapachy kwiatów czyste
są jak oddech na rozstaju
dróg zaklętych w nasze życie
co choć proste to magiczne
w odczuwaniu chwil co skryte
między sprawy tak rozliczne
jak wczorajszy dzień i jutro
niekończące trwanie w dzisiaj
radość wymieszana z smutkiem
i schowana w dźwiękach cisza
z której łuskam wersów parę
dla tej co tak zaniedbana
i do pióra wnosi skargę
bo chce zostać zapisana
w blasku oczu o północy
kiedy stary księżyc ziewa
rój gwiazd w snach po niebie kroczy
w ciszy mały ptaszek śpiewa
.
woła mnie światło księżyca
pomiędzy gwiazd uniesienie
abym się mogła zachwycać
splendorem nocy niezmiennie
a ja jak zwykle szalona
w tej aurze zanurzam oczy
by z siebie wzlatywać ponad
i nie dać się zauroczyć
tej magii co śmierć przynosi
realnym codziennym cudom
choć nieraz miewam ich dosyć
to bez nich byłoby nudno
jak w raju gdzie tylko szczęście
na szczęście z jabłkiem strawione
jest tak niejasnym pojęciem
jak księżyc co woła do mnie
- kusy -
dałeś mi moc tworzenia
myśli . czynów . obrazów
i siłę aby zmieniać wir diabelskich nakazów
za rogi chwytam czarta co zniewoleniem kusi
chęć moja mocno zwarta z sercem i głosem duszy
nie on mi będzie sterem po oceanie życia
dałeś mi własną wiarę choć z czekiem bez pokrycia
więc teraz podpis tworzę z błękitu i zieleni
rogaty panie boże wciąż mnie próbujesz zmienić
i kusa moja wiara jak ringo w niebo wraca
w nim prawda jak świat stara
w miłości się zatracaj
bo ona celem tworzeń choć kusych lecz prawdziwych
dałeś mi wiarę boże z wszelkich cudów możliwych