śniadanie pana malarza
wiatrak słońcem malowany
wykąpany w kroplach deszczu
z zżętym ziarnem idzie w tany
a pan malarz na sztaludze
barwi płótno lotem śmigieł
chcąc utrwalić jego cudne
migotanie na tle żywej
tkanki nieba tak pogodnej
jak te żarna z białą mąką
urabianą w pieśni zgodnej
która w dłoniach staje kromką
tęczy słońcem malowanej
zatrzymanej w kropli rosy
kiedy malarz ciepłym rankiem
tworzy smaku pełny dosyt
- refleksy -
płyną poprzez morskie fale
skrzydła mew odbite w wodzie
których wersy doskonałe
przyglądają się urodzie
tego co się w toni mieści
zadziwiając treścią formy
i jak koral się niebieszczy
wbrew prawidłom . niepokorny
jak te mewy co odbiciem
zakłócają fale wody
w morskiej głębi co jest życiem
planetarnym tłem urody
tchnienia innej wersji świata
w skrzydłach co odbite w wodzie
pozwalają wersom latać
i zapomnieć o powodzie
bycia tylko aż człowiekiem
zagubionym w ziarnach piasku
próbującym wyżej wzlecieć
by móc spojrzeć w morze czasu
hej!