ludzki
uśmiechnięte miewam racje
które są soczystym daniem
słów treściwych na kolację
pod błękitnych strof urodą
co wpisują się w obłoki
najzwyczajniej jestem sobą
jedenastym cudem boskim
niechaj każdy w to uwierzy
kiedy w lustrze twarz zobaczy
bez zakazów można przeżyć
po bożemu . choć inaczej
niż ta cała reszta świata
co się składa z dziesięciny
projektując sen wariata
szuka w nas bez przerwy winy
a nam nic ponad to niebo
co się mieści w dobrym słowie
tam przykazań nie potrzeba
wszak wystarczy ludzki człowiek
.
rośnij w siłę snów potęgo
jeszcze mało ci się wróży
w strony w których mieszka piękno
i prawdziwy cel podróży
jakiej? jeszcze dziś nie zgadnę
wszak adeptem tylko jestem
postawionym tak bezradnie
narażonym na powietrze
w którym się potęga kruszy
niczym złoto z ust wyjęte
ale póki światłość w duszy
wiem że serce mi nie pęknie
choćby we krwi się spieniło
i napięło odmą żyły
w snów potęgę rośnij siło
tak jak gwiazdy ci wróżyły
.
pod powiekami mam słońce
w obrazie jasnego nieba
w oddechu wiatru gorącym
w posmaku swojskiego chleba
przełykam chwilę powoli
i pulchność na ustach czuję
choć w gardle ością mi staje
już wiem że piękno kosztuje
tę miarę pełną goryczy
co kropli przez błękit nieba
pod powiekami sny licząc
w posmaku swojskiego chleba
.