Bezczynność
Bezkresne myśli już dawno
wytupały flamenco w mej głowie.
Zupełnie nie krępując się pustą widownią.
Dłonie zajęłam zrywaniem kartek z kalendarza,
bezwiednie zaciskając zęby,
gdy mijające sekundy ani myślą
ustąpić miejsca minutom i godzinom.
Wskazówki zegara wiją się z bólu,
próbując zrobić krok wstecz.
Sprężyna, niczym kajdany,
nagina i czas, i przestrzeń.
Tracę poczucie czasu zawczasu,
może dzięki temu uda mi się zatrzymać
kilka dobrych wspomnień...
Przez chwilę bawię się mrużeniem oczu
i ścigam wróble na parapecie.
Historia kropel deszczu
staje mi się dziwnie bliska.
Smugi na szybie są dowodem ich istnienia.
I już... to wszystko, co po nich zostało.
Biorę głębszy oddech o świcie
stając na rozstaju jawy i snu.
Jeszcze raz nasłuchuję jak śpisz,
wypatrując Twoich myśli niespokojnych.
Łowię je w ramiona i przytulam jak siostry.
Trwam zahibernowana w bezruchu
do Twojego powrotu.
To tu...
gdy ktoś zapyta -
siedzę wpatrzona w czasu trwanie.