Nazajutrz
cuci uśpione alkoholem ciało.
Wczoraj niefrasobliwie zupełnie
spojrzałeś na dno kieliszka,
topiąc swoje i moje wątpliwości.
Lękiem podszyty, letargiczny sen
uwięził w godzin otchłani
myśli obolałe.
Wstałeś wbrew sobie,
siły szukając w gorzkiej,
mocnej kawie i papierosie.
Dym drażnił gardło,
pogłębiając bezgłos
i niebezpiecznie nasilając
tętent wyrzutów w Twej głowie.
Z potyczki na marzenia wyszłam zwycięsko.
Otwierasz oczy
i znowu wydaje Ci się,
że świat widzisz po raz pierwszy.
Sekundy płyną,
wprawiając w ruch wskazówki zegara.
Wiruje pokój bezlitośnie
i Ty razem z nim.
Masz plan...najlepszy z możliwych.
Postarasz się oddychać.
Dziś nic więcej nie zrobisz.
Wślizgujesz się w kokon pościeli
udając, że dobrze Ci z tym.
Opary absurdu, jak mówisz,
i życie w nich to Twoja specjalność.
Czyżby piekło było Twoim przeznaczeniem?