Pokusa
Krew się z potem zmieszała i spływa po twarzy.
Oni śpią, nikt przy mistrzu nie stoi na straży,
jakby prośbę miłości uznali za karę.
Ciemny duch wpuszcza w myśli zwątpienia kurarę
i majakiem udręki wątle ciało parzy.
Gdzieś w oddali już słychać zmagania stolarzy
budujących znak który, dziś określa wiarę.
Cień oliwnych gałęzi maluje koszmary,
w krąg żołnierze podchodzą cicho jak rabusie.
W sakwie brzęczą srebrniki, preludium ofiary.
Policzek gorzko piecze po zdrajcy całusie.
Sześć słów nauki zostawił brzmiących jak janczary.
„Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”.