Bunkier
Przegrupowanie sił oraz środków.
Nie wiem czy to jest namiot cyrkowy,
lub na dworcowym spektakl wychodku,
czy bunkier pełen zajadłych wojów,
z bronią wciśniętą w strzelecki dołek,
do ostatniego pragnąc naboju
walczyć z zapałem o miękki stołek.
Sufit opuszcza się kryształowy,
z wolna się kruszy najtwardszy beton.
Na twarzy uśmiech, lekko marsowy
i wszędzie dziwnie śmierdzi tandetą.
Jeszcze trzy serie wypluł karabin.
Ktoś cisnął granat. Słychać huk z bliska.
Od ścian odbija się głos murgrabi,
że wokół pętla już się zaciska.
Dlaczego- pyta ktoś niezbyt śmiało
niosą nam kielich okrutnej trwogi?
Cóż, raz kolejny się okazało,
że kłamstwo niezbyt długie ma nogi.
Nawet tłum silnych już nie da rady.
Każdy z nich jakoś dziwnie milczący,
w ciszy różaniec wyjął z szuflady,
żeby zaznaczyć iż jest wierzący.
Znikąd pomocy, znikąd nadziei,
choć ciągle lufa patrzy w przedpole.
Scena jak z dawnych filmów Barei.
Miś na glinianym tańczy cokole.
Wilcze spojrzenia, lisie uniki.
Darmo przysługę masz od niedźwiedzia.
Nie chcą zagłuszyć żadne tłumiki
stwierdzenia. Spieprzaj, bo będziesz siedział.
Tak mało brakło by się udało
rząd gwiazdek, czyli język miłości,
Tylko już chyba im pozostało
liczyć, że sędzia się nie rozzłości.