Azorek
biegnie Azorek zatroskany.
Drzew ani szumu, ni zapachu,
a on jest ciut niewysikany.
Czasem zawyje, potem piśnie,
ozór wywalił jak "koparę",
gdyż go na pęcherz strasznie ciśnie
no bo się opił ponad miarę
wodą z oazy, którą mijał,
a teraz cierpi po kryjomu.
Brak zadrzewienia go dobija,
nawet nie znajdziesz węgła domu.
Tylko piach co na wietrze śpiewa,
który ze wschodu ciągle wieje
więc myśli, „jak nie znajdę drzewa
to się najpewniej zaraz zleję”.
Jednak na szczęście ujrzał palmy
nad taflą wody pochylone
i krzyknął. „Stwórcy dobroć chwalmy!
I pognał ostro w tamtą stronę.
Piach zasypywał małe oczy
z wiatrem katując je na zmianę,
a on na ślepo śmiało kroczy
i sika na fatamorganę.
Czasem zaufać lepiej sercu
gdyż wzrok przewrotnym jest bagażem.
Prawda choć leży na kobiercu,
dość często staje się mirażem.
Na koniec prześlę do odbioru
myśl, która lekko jest dosadna.
„Jeśli deficyt masz wyboru,
to lepsza sztuczna niźli żadna”.