Niemoc
w dłoni lekko długopis drży.
Tym drżeniem umysł daje upust pragnieniom.
Lecz w wyobraźni dalej nic.
Mijają godziny a ja się miotam.
Sprawunki domowe porzucam, czas kradnąc.
Lecz pusta wciąż moja głowa,
na kartce ciągle nic.
Próbuję coś zacząć ziarno zasadzić.
Lecz nic nie kiełkuje, nic się nie lepi.
Wciąż coś rozprasza odciąga uwagę.
Z kreacji kosmosu sprowadza na ziemię.
I muszę to przyznać, dziś nie dam rady.
Nic nie napiszę koniec i basta.
Patrzę w kalendarz to już kolejny,
dzień bez narodzin wiersza.
Ach czyżbym stracił dar ten niezwykły?
Czy miałem go kiedykolwiek?
Może skończyły się tylko pomysły?
Trzeba odświeżyć coś w mojej głowie?
Dobra od jutra nad tym pomyślę.
Dziś zmarnowane, niestety.
Od jutra w mej głowie kurze wyczyszczę.
Przewietrzę, remanent zrobię.
Może się przyda odmiana stylu,
albo wakacje jakieś od wierszy.
Może po prostu napiszę o tym,
co w trawie piszczy i wrzeszczy.
Pomysłów mam już kilka, na zapas.
Więc jutro do nich przysiądę.
Dziś jednak będzie kolejny
dzień bez narodzin wiersza.
Oby ostatni...