Walc zegarowy
A perły na szyi jak minuty w godzinie.
A z falban zwisają niesforne sekundy.
Jak haft tak misterny, że aż niemożliwy.
Niedługo już zegar koło zakreśli.
Wybije kuranty, na bal zapraszając.
Ty skrzydła odepniesz.
By czar twój się ziścił.
Ten, co z uśmiechów utkany misternie,
świat zaczaruje. Nakarmi szczęściem.
Lecz suknię trzeba było Ci sprawić z zachwytów.
I uśmiech też zebrać w rucianym koszyku.
Wiec zbierasz uśmiechy,
jak pszczoła pyłek letni.
Nakarmisz świat nimi,
gdy będzie szukał pociechy.
Ty staniesz na Balu, co życiem się zowie.
Godziny falują już u twojej sukni.
Przedzierasz się jeszcze przez szczęścia listowie.
Zbierając ostatnie gramy uśmiechu.
Pstryk i pobudka. To sen był.
Więc wstajesz, lecz czujesz to szczęście
co Ciebie otacza tak ściśle tam we śnie.
I tuli i mroczy Cię tak niepozornie, że sama już nie wiesz.
Czy sen to?
Czy czaru twego działanie ulotne?