Pod językiem błękit
błądzę znów jak poplątane dzieci.
Me myśli niczym rój wściekłych pszczół.
W kieszeni wielki nóż, a pod językiem błękit.
W mej głowie tylko wielki strach i głód,
w kieszeni nóż. A z rąk mi wszystko leci.
Wyrzucasz swe słowa z
szybkością kałasznikowa.
Uciekam odnowa,
gdy trzeba, się chowam.
Unik i zwód...
Tysiące razy widzę obraz twój.
A w głowie wielki nóż i tylko cicha woda,
gdzieś płynie i podmywa twardy grunt.
Znów wojna gotowa. Pod językiem błękit.
Gdzieś w dali został wielki błękit.
Wrócę tam albo cichutko skonam.
Wyrywam twe słowa.
Tak co dzień od nowa.
Ty wiatr wciąż zasiewasz.
Lecz wiem, że nie skonam.
Tak życie na zakręcie,
i nie wiem co będzie.
Ty strzelasz, od nowa,
ja chowam unik i zwód.
Dostałem skrzydeł w moment,
byle nabrać tchu. A pod językiem błękit.
I runę w ciebie niczym w czarny grób!
I tylko Total Błękit...