W drodze na Koziatyń - część druga
Wycofał się do tyłu -<My tu są po diabła ,
Potrzeba nam tu chorób i zarazy nieznanej?
Od dawna nic nie było, mamy przechlapane
Niech do tego gorączka i bezsilność trawi
Ciało strachem wstrząsa to ducha nam osłabi.
Watahy gdzieś grasują, bandy ich wszechwładne,
Chowają się po lasach, niech zgadnę
Śmielsze we wioskach stoją, na mostach ukryte
Roztrzaskać w drzazgi gnidy - gniazda niezdobyte.
A nie było Petlury, oddziałów siczowych,
Które wspierają tu nas korpusem odnowy?>
<Petlury nie widieli my> -chłop twierdził w zaparte
<Spalili wieś i poszli . Kto? Diabła to warte
Panika jest wszędzie, błąka się jeden z drugim
O wyglądzie dziada czy nie, zagląda w framugi
Bierze po nocy jadło, a kim on jest wiesz?
Sotnie poznam wiadomo -kradną zwykle owies.
Znika mi i to i owo, bydła nie mam Panie
Wszystko ginie a chowam to co mi zostanie?
Za dzień, za dwa to i pułk wpadnie tu z rana
A kto go tam wie jaki on Putlury czy też nie.
Od dawien dawna bieda i żyć z tym trzeba,
Po wsiach ochronę proszą , my o więcej chleba.>