Dzikie kwiaty bzu
miodem i wiosenną miłością,
i choć czuję to nie cieszy nic
oddycham i płonę żałością.
Wciąż zamieram blednę dzień po dniu
ze smutkiem dzień i noc w objęciach,
już zupełnie brakuje mi słów
to cierpienie nie do pojęcia.
Gdybym mogła uratować Cię
jakąś walką, nieziemską siłą
to bym była zażarta jak lew
i nic tego by nie zmieniło.
Lecz Ty znikasz, co dzień mam Cię mniej
choć kurczowo trzymam za rękę
ta bezradność jest niczym mój cień,
czuję, że moje serce pęknie.
Jeszcze wczoraj śmiałaś się i moc
z twego ciała i duszy tryskała,
a dziś płyniesz w jakąś mglistą dal,
ja stoję jak skruszona skała.
Gdybyś Boże podarować mógł
jeszcze parę wiosen mej mamie...
Lecz ja godzę się na wolę Twą
choć jak gałąź dusza się łamie.
Znowu pachną dzikie kwiaty bzu
i skowronek śpiewa radośnie
a ja płaczę i brakuje tchu,
ta wiosna wygląda żałośnie.