Humoreska łóżkowa o myszy.
On i ona spotykają się niejako przypadkowo.
On:
Dzień dobry pani.
Pani jest zupełnie naga, cóż się stało?
Ona:
Bo tak wybiegłam z domu.
On:
A cóż panią tak ponagliło?
Ona:
To była mysz!
W mojej łazience.
On:
Zapewniam panią, że nie goni pani żadna mysz.
Ona:
Ale jako to nie goni?
Ona się rzuciła.
On:
Zapewniam panią, że nie bieży za panią żaden gryzoń, rzucający się, zwłaszcza w oczy.
Podejrzewam, iż w natłoku zdarzeń tudzież ruchu ulicznego, gryzoń ten stracił się, tudzież uczynił sobie wyrzuty przez co
zmienił swoją życiową drogę, że tak powiem.
Proszę mi wierzyć, jestem całkowicie wiarygodny w tych sprawach, gdyż jestem myszlicielem.
Ona:
Jak mogę panu wierzyć, wszak pan też jest nagi!
Czyżby także mysz?
On:
Być może nawet ta sama.
Ale proszę mi wierzyć, to jest naga prawda.
Miałem łącze telepatyczne.
Ona:
Że co, proszę?
On:
Telepnęło mnie.
Ona:
Że niby jakieś bioprądy pana popieściły? Oj bidulek, nic panu nie jest?
On:
Tak, prądy właśnie. Trzeba się mną zaopiekować.
Ona:
Zdrowo musiało pana telepnać, że tak pan bełkoce. Ma pan jakieś zwidy, widzi pan myszy i nagie kobiety.
On:
To na pewno przez mysz.
A może sprawdzimy pani łazienkę teraz?
Ona:
Ale przecież tak nago?
On:
Wszak to nas łączy.
Ona:
No raczej dzieli.
On:
Uważam inaczej, wszak nie ma między nami żadnych barier.
Ona:
Proszę to przemyszleć.
I nie dam panu tej satysfakcji.
On (szepcząc do siebie):
Ach te kobiety, nawet podrzucony tresowany gryzoń nie pomaga.
Ona (mówiąc na głos, lecz niby do nikogo):
Ach ci mężczyźni, tylko im jedno w głowie, żeby się nimi zaopiekować. Gotowi są na to się nawet się rozebrać i dać się popieścić.