Wrzosowo
I zasnąłbym, obejmując twoje nogi.
I obudziłbym się, ale...
Wewnątrz Ciebie. Wszystko byłoby taką jak gdyby fioletową przestrzenią wypełnioną fiołkowymi pajęczynami, delikatnie rozświetlonymi, na wrzosowo.
I wszystko by się do mnie śmiało twoim uśmiechem.
A gdybym czegoś dotykał lub tylko na to patrzył to jakbym dłonią dotykał twoje skóry. Dotykał twojego karku, twoich barków, twoich pleców, brzucha, twoich ud... Opuszkami palców dotykał twoich policzków i ust.
I obudziłbym się, w świecie prawdziwym,
lecz na niby.
Nie wiedziałbym, że to jest nadal we śnie,
i ciągle w tobie ten sen jest nadal żywym.
I wszystko to by mnie tak dziwiło,
wciąż, na każdym kroku,
jak nigdy wcześniej dziwić nie umiało.
Ty nadal byś mnie postrzegała w sobie.
Ja nadal niczym ptaszek w klatce.
Ten sen by jednak przerwać musiał alarm budzika o poranku.