Filary ognia
Ogniem przeistaczasz czerń i biel w atrakcyjny kolor
U stóp padałem w obłudnym mirażu
Zapalę na nowo serce, lecz bez wizażu
Chorobliwie tęskniłem za szczyptą siarki
Utrata przyzwoitości to wynik kalkulowania jej bez miarki
Wczoraj godność odzyskam, jutro utraciłem ducha
Za plecami ciepły filar ogniem dmucha
Błędem nieskazitelnym zaleczam zlodowaciałe zaplecza
Bursztyn w amoku ocean oświeca
Nie przywykłem do walki bez miecza
Natomiast rozsądnym jest, by zamiast tego towarzyszyła mi świeca
W eterze populizmów o pracy nad sobą samym
Usłyszałem rzekome rozwiązanie i pochłonęłem je gestem całym
Jakże się zdziwiłem, gdy potęgę wnętrza zwiększyłem
Gdyż filary wygasły, a zemście upragnionej się przymiliłem...