Kurza bajka
gładząc pieszczotliwie pióra.
Ależ jestem pięknym ptakiem.
Nie sokołem, orłem, szpakiem,
ale zwykłą, polską kurą.
Jaką zwykłą?! Złotopiórą!
Już do lustra okiem strzela,
wszakże, szwagrze dziś niedziela.
Przyozdobić trzeba pióra,
jestem przecież super kura!
Nie dostrzega swej próżności,
w nosie ma niedzielnych gości.
Wdzięków szuka wciąż uparcie,
to nic, że dziś kura "w karcie".
Gdacze głośno, bez ustanku,
aż ją gospodyni z ganku,
uspokaja i ucisza,
by choć ciszy nędzna nisza,
dała powiew wiatru słyszeć.
Kura bojkotuje ciszę
i wygina kurze ciało,
aby pięknie wyglądało.
Nóżki zgrabne, ciało gibkie,
kręci piruety szybkie.
Pióra połyskują w słońcu...
Doigrała się na końcu.
Gospodyni poszła za nią
i w róg zapędziła panią.
Na nic zdało się kwilenie
i gdakanie, zawodzenie.
Na nic wdzięki, złote pióra,
do rosołu dała nura.
Jaki morał z bajki kurzej?
Nie rzucaj się w oczy
to pożyjesz dłużej.