ŚMIERĆ Z HAPPY ENDEM
Nikt Cię nie skrzywdzi, w mego zamku blankach
są wojownicy ukryci przed wrogiem -
- strzegą poranka
Zaśnij spokojnie. Niech Ci się motyle
w kwiatach ścigają za rosą i słońcem.
Nikt Ci nie przerwie snu dopóki żyję -
- przed nocy końcem.
Bądź spokojniejsza. Nie drżyj i nie szlochaj.
Jesteś bezpieczna. W tych murów obwale
tysiące oczu patrzy i przeczuwa -
- nie bój się wcale.
Było tu kiedyś miasto najwspanialsze.
Sześć było innych i żadnego nie ma.
Upadły mury, Siła pozostała -
- jest z Tobą teraz.
To było białe królestwo. Zbyt wielkie,
by się obronić przed Siłą Mocarzy
w czerń przyodzianych. I nie ma go dzisiaj -
- Ty o nim marzysz.
Zaśnij spokojnie. Choć wszystko jest złudą
w mieczach tych ludzi jest iskierka Mocy.
Jesteś strzeżona, kiedy na nich patrzysz -
- nie ma ich w nocy.
Bo gdy usypiasz zmęczona rozgwarem
zasypanego kamieniami miasta,
ja jeden tylko, Ostatni z Ostatnich -
- skałę przerastam.
Mało jest Mocy. Choć w gruzach zaklęta
miasto do życia przywołuje w słońcu,
nocą wygasa. I Miasto umiera -
- gdy Ty śpisz, brzdącu.
Resztka jej skryta, zanim się obudzisz,
stworzy Ci straże, spokój i ułudę:
domy, ogrody i przyjaciół wokół -
- czyni to z trudem.
Przyszłaś tu mała, płacząca i głodna.
Pozostawiona Górom w upominku.
Wyrosłaś tutaj. Pokochałaś tutaj! -
- Złudę, dziewczynko.
Moc Cię przyjęła, lecz z każdym dniem bliższa
ta była chwila, by gdy sił już nie ma,
w czas nim radosna rozerwiesz oponę -
- zbudzić Golema.
Zobaczysz z okien widok tylko znany
tym, którzy doszli tutaj wbrew naturze,
i długo z chłodu tutaj umierali -
- wsparci na murze.
Z ziemią zobaczysz wyrównane baszty
pokryte trawą i nietoperzami.
One jedynie żyją tu naprawdę -
- nawet nocami.
Jam jest ostatni zśród Umarłych Siedmiu.
Przeżyłem braci i przeżyłem gnomów.
Nie ma już Magii ni Białej, ni Czarnej -
- wśród skały złomów.
Nieśmiertelnymi my byliśmy, córko.
A już nas nie ma. I mnie też nie będzie.
Żyłem, dopóki Miasto Cię chowało -
- teraz odejdziesz
Ale choć stary i słaby Mistrz Mocy
zna Twe marzenia. Niech Cię to nie dziwi.
Kochałaś pazia. I on kochał Ciebie -
- bądźcie szczęśliwi.
Dziś pełnia wieków. Każdy z nas miał prawo
oddać swą cząstkę ostatnią innemu.
Korzystam z niego, gdy jedno zostało -
- żyć tu samemu.
Gruzy, po których stąpałaś w ciżemkach
odtąd zostaną gruzami wieczyście.
Moc pójdzie z Wami. Mnie już nie ma, dzieci -
- Wy odeszliście.
Zamarł głos w pustce minionego świata.
Ku nowym światom poszło dwoje ludzi.
Zmarły kamienie i miasto do życia -
- już się nie zbudzi.
Z nimi odeszła moc wielkiego starca.
Nad nimi wiatry biegły jego głosem.
Pod ich stopami kwiaty z motylami -
- ścigały rosę.