Cisza
Ku górze się unoszą kłęby burosiwe,
Rozrosłe sosny trzeszczą, jak smolne łuczywa,
Dęby boleśnie szumią ostatnie swe słowa.
Umilkły pod gruzami skrzypce połamane,
Drgają bez celu struny gitary spalonej,
Truchleją serca dzwonów, gromem porażone,
Dopalają się z wolna stuletnie organy.
I dźwięk razem z bezdźwiękiem staje się nicością,
Bezkształtem i bezbarwą, pustką, bezbytnością.
Tylko echo skrwawione, umęczone, smutne
Przędzie z pogłosów srebrnych psalmy swe pokutne.
Ta muzyka nad grobem trwa wieloistnienia,
Jak elegia, przestroga lub wyrzut sumienia…